Pomóż credit card
Wpłata
PRZEKAŻ DAROWIZNĘ
Wybierz kwotę darowizny:
Wpłata
PRZEKAŻ DAROWIZNĘ PRZY POMOCY BLIKA
1.Wybierz kwotę darowizny:
2.Wpisz kod i zapłać z blikiem:
Zapłać z Blikiem
Wpłata
PRZEKAŻ DAROWIZNĘ PRZY POMOCY WIADOMOŚCI SMS
Jeśli kochasz zwierzęta, wyślij SMS o treści CENTAURUS (numer uzależniony jest od kwoty, którą chcesz wesprzeć naszą Fundację):
- pod numer 74444 (koszt 4,92 zł z VAT),
- pod numer 79799 (koszt 11,07 zł z VAT),
- pod numer 91979 (koszt 23,37 zł z VAT),
- pod numer 92579 (koszt 30, 75 zł z VAT).

Dziękujemy. Sprawdź, co dla Ciebie przygotowaliśmy.
POMÓŻ
PRZEKAŻ DAROWIZNE NA "Jul"
paypal
Akcja robiona w ramach kampanii
Kochaj Mądrze
Dokonaj Darowizny z imieniem
JUL
NA PKO BP

15 1020 5226 0000 6002 0220 0350

Fundacja Centaurus
ul. Wałbrzyska 6-8, 52-314 Wrocław

Możesz pomóc
Wyślij SMS

o treści JUL

– pod numer 74444 (koszt 4,92 zł z VAT),
– pod numer 79799 (koszt 11,07 zł z VAT),
– pod numer 91979 (koszt 23,37 zł z VAT),
– pod numer 92579 (koszt 30, 75 zł z VAT).

Jul
Nasza historia
6 czerwca 2025

Nie jestem z tych, których się woła.
Nie jestem z tych, których się głaszcze.

Nie mam miski, nie mam domu, nie mam drzwi, przez które ktoś mnie wypuści lub wpuści.

Ale mam imię.
Mam głos.
I mam jeszcze oddech – choć płytki, chropowaty, ledwie słyszalny.

Mam oddech i mam nadzieję, której nie zdążyli mi odebrać.

Mam na imię Jul.

Tak mnie nazwała jedna dziewczyna, która przez chwilę karmiła nas pod murkiem w Essaouirze. Mówiła, że przypominam jej kogoś, kto śpiewał o samotności.

Nie wiedziałem, co to znaczy. Ale zostałem Juliem.
Choć potem już nikt tak nie wołał.

Urodziłem się między skrzynkami z pomarańczami.

Pamiętam zapach soku na kartonie, który był naszym domem.

Matka tuliła nas, ile mogła.
Ale była chuda.
Miała ropiejące oczy i ranki na szyi od innych kotów.
Nie spała. Pilnowała.
Kiedy miała ostatnią siłę – poszła szukać jedzenia.

Nie wróciła.
Zostałem.
Z innymi.

Niektóre z nas zdechły z zimna.
Niektóre oślepły.
Niektóre – tak jak ja – zaczęły chcieć żyć mimo wszystko.

Maroko jest piękne, wiesz?
Kiedy pada deszcz, bruk pachnie ziemią i kadzidłem.

A kiedy świeci słońce – można przez chwilę poczuć się jak król, leżąc na gorącej płycie i łapiąc światło w wąsy.

Ale Maroko dla kota… to kraj pustych garnków i przepełnionych śmietników.

Dzieci czasem rzucą kawałek chleba.
Czasem też kopią.
Ludzie się spieszą.
Kot to tylko cień.
Kropla między murami.

Miałem kiedyś towarzyszy.
Zginęli jeden po drugim.
Jeden miał wirusa i przestał jeść.

Drugi zasnął i już się nie obudził.

Trzeci miał biegunkę przez pięć dni – umarł w kałuży własnego bólu.

Zostałem sam.
I wtedy ktoś mnie wziął.
Powiedzieli, że to schronisko.
Nie rozumiałem.
Nie pachniało tam domem.
Pachniało betonem, kocim moczem i wilgocią.

Ale miałem miseczkę.
I kocyk.
I ścianę.
To już było dużo.

Myślałem, że to będzie nowy początek.
Ale tu też się umiera.
Tylko wolniej.
I bardziej w milczeniu.

Ludzie mówią: „Nie ma pieniędzy.”
Mówią: „Tyle tych kotów.”
Mówią: „Nie da się wszystkich uratować.”

I mają rację.
Ale wiesz, co jest gorsze od śmierci?
Śmierć bez znaczenia.

Nie proszę, żebyście mnie przytulali.
Nie proszę o dom z kominkiem.
Nie proszę o święta i zabawki.

Proszę o miskę jedzenia, którego nie muszę bronić.
O antybiotyk, który powstrzyma ropę w moim oku.
O jedno badanie, które powie, czy warto jeszcze się starać.
O kroplówkę, po której może znów wstanę.

Nie jestem piękny.
Mam ogon wytarty jak stare powietrze.
Uszy rozdrapane przez głód.
Sierść w kolorze kurzu i czasu.

Ale mam serce, które pamięta każdą dłoń.
I oczy, które wciąż szukają człowieka.

Jestem jedną kocią łapą za marokańskim tęczowym mostem.

Jeszcze nie całą.
Jeszcze jestem tu.
Jeszcze patrzę.
Jeszcze oddycham.

Jest nas wielu.
My z Maroka.
Z Fezu, Rabatu, Casablanki, z ulic i bazarów.

Jemy to, czego nie chcecie.
Śpimy tam, gdzie nie patrzycie.
Umieramy wtedy, gdy śpicie.

Ale czasem zdarza się cud.
Czasem ktoś przysyła puszkę.
Czasem ktoś ratuje.
Czasem ktoś mówi: „Ten? Ten zasługuje.”

I nagle – znów jest sens.

Nie chcę być kolejnym ciałem zawiniętym w worek.
Nie chcę być wspomnieniem bez imienia.
Nie chcę, by moja ostatnia chwila była cichsza niż mój pierwszy miauk.

Mam imię.
Mam głos.
Mam Ciebie – jeśli to czytasz.

Pomóż mi zostać.
Nie długo.
Nie na zawsze.
Jeszcze trochę.

Jeszcze kilka dni, żeby zjeść w spokoju.
Jeszcze kilka godzin bez bólu.
Jeszcze jedno spojrzenie, które mówi: „Jesteś. Widzę cię.”

Nie jesteś Bogiem.
Nie jesteś całym światem.
Ale dziś możesz być całym światem dla jednego kota.

JUL
kot z ulic Maroka