Dwie

Morskie Oko.

Temat kontrowersyjny i bardzo medialny. Chyba nie ma osoby, która by nie słyszała o zamieszaniu wokół pracujących tam koni. Nie widziała blokad, transparentów czy licznych wypowiedzi działaczy organizacji pro zwierzęcych. Od lat walka trwa. Każda ze stron usiłuje przekonać drugą do swoich racji. Między młotem, a kowadłem jest TPN starający się załagodzić temat.

Jest fejm. Jest afera. Czasem jakaś szarpanka się trafi przy blokadzie czy okresowych badaniach koni. Więc zjeżdżają się ekipy telewizyjne, licznie przybywają dziennikarze gazet ogólnopolskich aby rozhuśtać nasze emocje. W świetle fleszy zbiegają się ratownicy koni gotowi kłaść się na asfalt i blokować przejazd. Każdy robi, co tylko może.

A gdy ucichnie gwar, odjadą ekipy telewizyjne i kończą się spektakularne blokady, zostają konie. Również te wycofane po badaniach z pracy. Już nikt się o nie nie bije. Nie blokuje dróg do ubojni. Nie kręci się o nich programów telewizyjnych. Nie wylewa łez nad ich losem. Nikt nie pali się, aby dać im dach nad głową i żłób z owsem.

Mamy już u siebie konie, które pracowały na Morskim Oku. Dziś dwa kolejne stanęły na naszej drodze, po badaniach wycofane z pracy. To matka i córka. Razem ciągały wóz pełen turystów. Razem mogą zamieszkać na fundacyjnym folwarku. Mogą, jeśli pomożecie.

Potrzeba 6 tysięcy złotych. To cena za dwa konie. Potrzebne są też środki na transport klaczy.

Mamy czas do 5 sierpnia.

 ***

Aktualizacja 05.08.2017

Kochani, spieszymy do Was z dobrą wiadomością. Obie klacze, dzięki Wam, udało się odkupić. Bardzo dziękujemy.