Pomóż credit card
Wpłata
PRZEKAŻ DAROWIZNĘ
Wybierz kwotę darowizny:
Wpłata
PRZEKAŻ DAROWIZNĘ PRZY POMOCY BLIKA
1.Wybierz kwotę darowizny:
2.Wpisz kod i zapłać z blikiem:
Zapłać z Blikiem
Wpłata
PRZEKAŻ DAROWIZNĘ PRZY POMOCY WIADOMOŚCI SMS
Jeśli kochasz zwierzęta, wyślij SMS o treści CENTAURUS (numer uzależniony jest od kwoty, którą chcesz wesprzeć naszą Fundację):
- pod numer 74444 (koszt 4,92 zł z VAT),
- pod numer 79799 (koszt 11,07 zł z VAT),
- pod numer 91979 (koszt 23,37 zł z VAT),
- pod numer 92579 (koszt 30, 75 zł z VAT).

Dziękujemy. Sprawdź, co dla Ciebie przygotowaliśmy.
POMÓŻ
PRZEKAŻ DAROWIZNE NA "Gofer"
paypal
Akcja robiona w ramach kampanii
Kochaj Mądrze
Dokonaj Darowizny z imieniem
GOFER
NA PKO BP

15 1020 5226 0000 6002 0220 0350

Fundacja Centaurus
ul. Wałbrzyska 6-8, 52-314 Wrocław

Możesz pomóc
Wyślij SMS

o treści GOFER

– pod numer 74444 (koszt 4,92 zł z VAT),
– pod numer 79799 (koszt 11,07 zł z VAT),
– pod numer 91979 (koszt 23,37 zł z VAT),
– pod numer 92579 (koszt 30, 75 zł z VAT).

Gofer
Nasza historia
3 października 2025

O ile można to nazwać Boksem.. Stara obora, która pewnie 50 lat temu miała okres swojej świetności. Ale o oborze za chwilę, najpierw o Racuchu. Chciałabym Ci z całego serca najmocniej na świecie podziękować. Bo tak jak palił się telefon wczoraj, tak nie palił się nigdy. Nie tylko udało się zabrać na spłatę Racucha do końca, ale również na jego transport, więc dzisiaj z rana wsiedliśmy w auto i popędziliśmy jak dzicy po naszego Racuszka. Dawno nie mieliśmy takiej frajdy, bo dawno totalnie niemożliwe okazało się jednak z Tobą, z Wami, możliwe na 100%.

No to Racuszek, który nie miał szans, przyjedzie dzisiaj do naszego ośrodka. Nie wiem, jak Ci dziękować, bo dawno przekroczyliśmy liczbę 3000 uratowanych koni. A przed nami pewnie kolejne tysiące. Już Ci mówiłam, że dzięki Tobie tworzymy tutaj w Polsce, na 1000 hektarów, największe schronisko dla koni na całym świecie. Już nie tylko w Europie, o czym dowiedzieliśmy się niedawno. Jesteś częścią czegoś niezwykłego, potężnego i istniejącego dzięki Tobie. Obiecuję Ci jutro nagranie z Racuszkiem, którego wygłaszczemy, wykarmimy marchewką i pewnie weźmiemy na pierwszy w życiu spacer. Ale teraz pędzimy po niego. Bardzo trudno nam uwierzyć, że to wszystko tak się ułożyło.


Teraz przesuniemy się w czasie, bo tworzę to wszystko, co Ci wysyłam, na bieżąco. Zaczęłam pisać o 5:00 rano. Teraz jest już 9:12 i jesteśmy na miejscu. Weszliśmy do tejże obory. Ogólnie jesteśmy poważnymi ludźmi, ale na wideokracuszkach zapiszczałam, chociaż ja nigdy nie piszczę. Miałam ochotę pobiec i go uściskać, jak dziecko, które się we mnie obudziło, bo takie chwile budzą właśnie dziecięcą radość i przywracają wiarę, że świat w pewnych aspektach może być bajką, może być cudowny i może spełniać to, co najpiękniejsze. Gdy tak szłam przez tę oborę, zobaczyłam szarpiącego się kucyka. Gdy go mijałam, trochę się uspokoił, a ja oczywiście w pełni świadoma, że wszystkich zwierząt tego świata nie jesteśmy w stanie uratować. Przyspieszyłam kroku, bo uwierz mi, że to bardzo trudne – mijać te zwierzęta i iść po prostu dalej, a potem pomóc tylko jednemu.

I nagle rozległ się huk. Ten szarpiący się kucyk, gdy już wychodziliśmy z Racuszkiem, tak mocno skakał i się szarpał, że przewiesił się przez Boks i wypadł z niego. Wisiał tak na kantarze, kopiąc i trzepiąc kopytkami. Cofnęliśmy się o pół metra, wiedząc, że na pół metra się nie skończy, a on tak wisiał w bezruchu, bo tego ruchu już wykonać nie mógł. Handlarz szybko podbiegł i zaczął okładać go batem, żeby podniósł się na równe nogi, ale kucyk nie był w stanie. Zaczęły się wrzaski, mężczyzna wybiegł na podwórko, zaczął wzywać 2 pracowników i musieli odcinać kucyka od liny. A on leżał tam, na tych kamieniach, oszołomiony i patrzył na mnie tymi swoimi wielkimi, z przerażenia oczyma, jakby błagał, żeby nie wychodzić stąd bez niego. W życiu nie widziałam takiej sceny i dawno nie byłam tak poruszona. Próbowałam zrobić następne kroki w kierunku trapu, po którym miał wejść Racuszek, ale wybacz mi – nie byłam w stanie. Pochyliliśmy się z Ilią nad nim i zrobiłam coś, czego robić nie wolno w takich miejscach. Nazwałam go Gofer. Gofer leżał tak chwilę, obity, obolały i zesztywniały ze strachu. Nie wiem do końca, o co mu chodziło, ale jeśli chodziło mu o to, żebyśmy nie wyszli bez niego, bo poczuł gdzieś, że jesteśmy jedynym ratunkiem w tej ciemnej oborze, to udało mu się zwrócić naszą uwagę. Teraz już nie mogliśmy wyjść.

Jest godzina 9:20, gdy wysłałam to do Ciebie i nie wiem, co mam Ci napisać. Nie wyjdziemy dzisiaj z samym Racuszkiem. Choć trochę nie mamy wyjścia, bo Gofera nikt nam za darmo nie odda. Ilia, który jest weterynarzem, stara się teraz sprawdzić, czy Goferowi nic nie jest i postawić go na nogi. Ale nie wyobrażam sobie, abyśmy mogli teraz po prostu wstać i odejść, jeśli nawet Gofer się nie połamał. To nierealne. Zapytałam więc handlarza, ile chce za niego. 3700 zł, ale 1700 zł teraz, a najpóźniej do poniedziałku w południe. Popleciały mi łzy, bo przecież dopiero wymęczyliśmy cały świat o Racuszka i jego transport. A teraz Gofer – powiedz mi, co mamy robić? Bez Ciebie tu zginiemy. Myślisz, że 1700 zł to w ogóle realne? To się mogłoby wydarzyć? Patrzę w oczy szczęśliwego Racuszka, a za moment w oczy zrozpaczonego, pełnego nadziei Gofera. I tracę zmysły. Ale wysyłam Ci to. Jeśli jest na tym świecie szansa na cud dla Gofera, to właśnie w tej wiadomości.