Dosia

Dzisiaj startuje do biegu Dosia. Chociaż trudno mi tutaj mówić o starcie, bo Dosia ledwo chodzi. Przyjechała na targ w Pajęcznie, gdzie ją spotkaliśmy. Kuliła się przy wielkim samochodzie, który ją przetargał. A jej wykrzywione w cztery strony świata kopytka ledwo trzymały ją w pionie. Dosia należała do jakichś lekarzy. Handlarz nie do końca chce mówić więcej, ale twierdzi, że to był dobry biznes. Po prostu miał ją sprzątnąć i bardziej zapłacili za to, żeby zrobił to dyskretnie, niż on im zapłacił za konia. Za moment wykrzywia twarz i stwierdza, że takie konie to tylko na hak. Jeśli wykrzywiły nogi, to ich wina.

Patrzymy na Dosię. Ona cała trzęsie się i wybałusza przerażone oczy. Gdy wystawiam do niej rękę, to nie wie, w jakim kierunku ma uciekać, bo przywykła do tego, że ręka co najwyżej wymierza ciosy. Nie wiem, co ci lekarze z nią robili i dlaczego się jej pozbyli. Z tego, co mówi handlarz, nie chodziło o pieniądze, ale o wstyd w miasteczku, w którym mieszkali. Dosia ledwo wdrapała się wtedy po trapie, a tu w Pajęcznie znowu ledwo z niego zeszła. Niestety, tam w Pajęcznie nie mieliśmy pieniędzy, więc handlarz ponownie kazał jej się wdrapywać.

Dosia stoi przed świtem

Gdy plac zaczął pustoszeć. Pajęczno to jedno z ostatnich targowisk w Polsce, o którego zamknięcie od dawna walczymy, łącząc je i inne targowiska w naszych petycjach. Ale dzisiaj chciałabym prosić Cię o pomoc w zaliczkowaniu Dosi. Możesz uwierzyć lub nie i mówię to trochę z ironią, ale Dosią nikt się nie zainteresował. Mijali ją ludzie, w tym wielu miłośników koni, i każdy od razu odwracał wzrok.

Musimy zebrać jeszcze 2500 złotych by ocalić Dosię.

Dosia stoi w dzień