Dyzio

To bardzo pilne, bo to ogromna kwota, a decyzja jest nagła. Dyżo to pies z działek. Siedział tam uwiązany przez najpewniej wiele lat. Gdy tej wiosny wreszcie go odwiązali, popędził przed siebie. Tak bardzo pędził, że nie zdążył się rozejrzeć.

Nie wiemy, czemu uciekł i jaki miał zamiar. Być może to nie było najlepsze miejsce dla niego. Ale wiemy, że kiedy tam wybiegł, to wbiegł prosto pod samochód. I zdarzyła się tragedia.

To jest tak zwane szczęście w nieszczęściu. Bo Dyżo przeżył, ale prawie stracił dwie łapy. Gdy zadzwonili do nas, to mieliśmy na decyzję po prostu moment. A to była trudna decyzja, bo Dyżo będzie musiał mieć protezę. Łączny koszt to 6–8 tysięcy złotych. Kwota potężna.

Ja wiem, że to kwota, za jaką można wykupić dwa kucyki. Ale popatrzyliśmy w oczy tego bezdomnego kundla i nie byliśmy w stanie mu tej pomocy odmówić. Pierwszy zabieg już się odbył. Musimy pokryć jego koszty, sfinansować kolejne zabiegi, wizyty kontrolne i potem protezę.

Proteza jest oczywiście w tym wszystkim najdroższa. Ale bez niej Dyżowi będzie ciężko funkcjonować. Dyżo przebywa w tej chwili w klinice i błaga Was o pomoc.

Nie dokładamy żadnej innej akcji, opowieści ani dodatkowych zdań. Bo nie chcemy, żeby ta ważna akcja się rozmyła. Przez nasze ręce przeszło kilka tysięcy psów. Ale Dyżo jest jednym z najtrudniejszych przypadków, najbardziej kosztownych. I jednym z tych psów, które jak wlepią w Ciebie swoje wielkie czarne ślepia, to wiesz, że nie zapomnisz ich do końca życia.

Tutaj mogłam wkleić Ci tylko jedno zdjęcie, więc wkleiliśmy to z operacji. Ale jeżeli wejdziesz do nas na stronę, to zobaczysz więcej zdjęć tego wsiaka. Być może po wszystkim, jeżeli uda się zebrać na operację, leczenie, rehabilitację, wizyty kontrolne i protezę, być może chciałbyś stać się dla niego domem.

To nie jest duży pies, a ma ogromne serce. I będzie tego domu potrzebował bardziej niż ktokolwiek inny, bo nie każdy chce adoptować psa z protezą.

Jeśli tylko czujesz, że chciałbyś mu pomóc, to nie czekaj, bo musimy natychmiast opłacić etapy leczenia, które już trwają, żeby klinika robiła kolejne. A Dyżo nie ma gdzie zadzwonić ani nie ma kogo prosić o pomoc. To wszystko spadło na ludzi wkoło. A błagam, niech ci ludzie nie odmawiają mu pomocy.

On już na działkach nikogo nie obchodził, a teraz to jedyna chwila, kiedy możemy mu pokazać, że już nie jest bezdomny. Że już ma nas. I może właśnie po to wybiegł na ulicę, bo kiedy siedział na tych działkach, to nie miał perspektyw.

Niektórzy mówią, że pewne rzeczy robimy podświadomie. Być może Dyżo chciał zostać zauważony, a być może nie chciał żyć. Tego nie wiemy. Ale jest tu i teraz.

Jesteś ogromnie potrzebny. Liczy się każde 5 czy 10 zł. Jeśli wszyscy się zrzucimy, to będzie można kontynuować zabiegi, leczenie, rehabilitację i kupić temu psiakowi protezę.

Dołączysz?