Pomóż credit card
Wpłata
PRZEKAŻ DAROWIZNĘ
Wybierz kwotę darowizny:
Wpłata
PRZEKAŻ DAROWIZNĘ PRZY POMOCY BLIKA
Wybierz kwotę darowizny:
Wpłata
PRZEKAŻ DAROWIZNĘ PRZY POMOCY WIADOMOŚCI SMS
Jeśli kochasz zwierzęta, wyślij SMS o treści CENTAURUS (numer uzależniony jest od kwoty, którą chcesz wesprzeć naszą Fundację):
- pod numer 74444 (koszt 4,92 zł z VAT),
- pod numer 79799 (koszt 11,07 zł z VAT),
- pod numer 91979 (koszt 23,37 zł z VAT),
- pod numer 92579 (koszt 30, 75 zł z VAT).

Dziękujemy. Sprawdź, co dla Ciebie przygotowaliśmy.
POMÓŻ
PRZEKAŻ DAROWIZNE NA "Dżon"
paypal
Akcja robiona w ramach kampanii
Kochaj Mądrze
Dokonaj Darowizny z imieniem
Dżon
NA PKO BP

15 1020 5226 0000 6002 0220 0350

Fundacja Centaurus
ul. Wałbrzyska 6-8, 52-314 Wrocław

Możesz pomóc
Wyślij SMS

o treści Dżon

– pod numer 74444 (koszt 4,92 zł z VAT),
– pod numer 79799 (koszt 11,07 zł z VAT),
– pod numer 91979 (koszt 23,37 zł z VAT),
– pod numer 92579 (koszt 30, 75 zł z VAT).

Dżon
Nasza historia

grudzień 2018

Już w wybudowanej nowej stajni 🙂

„Już po pierwszej nocy młody rozpracował zamknięcie boksu, łapie pyskiem za gałkę i wie, że trzeba pociągnąć, na szczęście nie udało mu się uwolnić ale tylko przesunąć tak do połowy, póki co związujemy uwiązem gałki od jego boksu z gałką z boksu matki, po tym sylwestrowonoworocznym szaleństwie musimy kupić sprężyny i zamontować w zamknięciach boksów, bo ciotka Kasija też już wie jak to działa:)”

 

lipiec 2016

Dżon znalazł dom adopcyjny u boku mamy Julii.

16.01.2016

Dżon szuka domu adopcyjnego.

Ur 2015 rok.

Młody, surowy, do zajeżdżania za ok 3 lata. Możliwa adopcja wspólna z matką – Julią.

Tylko w doświadczone ręce.nZapraszamy do wypełnienia formularza adopcji realnej.

 

04.01.2016

Julia i Dżon bezpieczni!

 

08.12.2015

Julię i Dżona poznałam w sposób zupełnie zwyczajny. I może na tym polega ich wyjątkowość.

Ani nikt nie zgłosił, że trzeba biec ratować, ani nie wpadłam na targ koni rzeźnych z kamerami i interwencją (i obym nigdy nie wpadła na taki pomysł). Nie napiszę żadnej emocjonalnej historii, bo takiej nie ma. Ot, żyły sobie te dwa konie u gospodarza pod Wrocławiem. Zresztą, żyło ich tu znacznie więcej, bo paręset. Stado się zmniejszało, tak bywa. Konie szły głównie na rynek niemiecki. Tam trafiły wszystkie źrebaki siwej Julii. Dżon jest ostatnim z nich.
Dżon, bo wnuczka gospodarza tak go nazwała. Julia była Julią podobno zawsze. Pewnego listopadowego dnia stanęłam przed starą, prawie artystycznie powyginaną furtką i nacisnęłam dzwonek. Ku mnie wyszedł rumiany mężczyzna. Umówiłam się, żeby zobaczyć siano dla koni. Ale kiedy minęłam za okratowanym boksem Julię, poczułam że wcale nie po siano mnie tu przywiodło.
Wielki Dżon filuternie spoglądał w obiektyw, aby po chwili schować się za zadem potężnej Julii. Wpatrywałam się w niego i myślałam, jak bardzo zwierzęta nie są świadome tego, co ludzie potrafią im zgotować. W jednej chwili bezkresna łąka, która rozpościerała się za moimi plecami, a w drugiej huk trapu i kres w rzeźni. Jak o tym myślę, sielski obraz wsi jakoś mi się rozmywa.. Tutaj to takie normalne jak to, że kogut pieje o świcie, a krowa daje mleko. Bo przecież konie idą na starość na rzeź.
Pogłaskałam siwą Julię po mokrych chrapach. Tak dawno tego nie robiłam, na naszym folwarku wieczna gonitwa. Dziwne, że dopiero tutaj miałam chwilę.. I cóż mam zrobić ? Kupić siano i udawać, że jej nie widziałam ? Cena też nie nastraja do ratowania – prawie 10 tys zł za obydwa konie to kwota niebotyczna. Ale przelicznik jest bezlitosny. Julia waży 800 kilo. 7500 zł to cena jaką gospodarz dostanie od ręki w rzeźni. Za Dżona dostanie 2000 zł. Co tu negocjować..
Targuję się, mimo wszystko. Próbuję zagadać o urokach wsi, wiejskiej mgle, w końcu o wspaniałej emeryturze dla klaczy. Gospodarz nie chce zejść z ceny. Niby czemu miałby to zrobić. Zamyka hodowlę i czuję, że rozmowa ze mną zaczyna go irytować. Robię więc krok wstecz. On wtedy wyjaśnia, że Julia nie daje się już zaźrebić, a żona nie pozwala mu trzymać, i ze kobieta szyją jest, a on tylko głową.. Kiwam głową, bo cóż mi pozostało. Daję zaliczkę i proszę o czas. Po chwili dostaję ponad miesiąc. Gospodarz ustala z równie rumianą żoną, że zaczekają do 31 grudnia. Mówią nawet, że sami dowiozą, bo chcą być pewni, ze warto było czekać za pieniędzmi..
Jeszcze raz zaglądam do Julii. Dżon schowany za mamą skubie sobie siano. Ona wpatrzona w coś za mną zupełnie mnie ignoruje. Dopiero kiedy wyciągam cukierka wyciąga pysk do mojej dłoni i delikatnie chwyta smakołyk. Głaszczę ją po grzywie i zastanawiam się jak w ogóle można uważać taką Julię za kawałek mięsa. Tak bez szaleństwa, które przypisuje się ekologom, tak zupełnie poważnie. Żywa, piękna istota mierzy mnie wzrokiem a mi się przypomina Orwell i napływa refleksja jakby to było, gdyby..
Są święta, wiem! A my znowu do Was piszemy. I znowu Julia, i inne Julie, i Juliów tyle w kolejce. I wydaje się, że to nie ma końca. Ale z drugiej strony patrzę na folwark i widzę jak cud goni cud, jak kolejne szczęśliwe Julie i Dżony wybiegają na wybiegi. Może nie jest u nas bogato, a częstujemy Was tylko herbatą z miodem – ale każdy kto u nas był tonął we wszechobecnej wdzięczności, której nie kupi się za żadne pieniądze. Może i 9,5 tys to dużo. Nawet na pewno. Jednak wyceniając życie trudno je przecenić.
Może pewnego dnia przyjedziecie do nas na pyszną, gorącą herbatę i kiedy będziemy rozmawiać przy płocie nagle poczujecie, że ktoś łapie Was za rękaw. I kiedy się obrócicie, zobaczycie ogromne, ciemnie oczy Julii. Oczy pełne wdzięczności. A ten potężny, kary koń stojący tuż przy niej – to będzie mały, wielki Dżon. Wtedy poczujecie, że niebo jest stanem umysłu i nadarza się właśnie teraz – kiedy tworzymy je dla innych.